poniedziałek, 29 czerwca 2015

Akt I Scena I " Początek, bywa trudny."

                    Rozdział betowany przez Alex
                    Niska i trochę puszysta dziewczynka, o pięknych brązowych włosach i oczach, która miała może z jedenaście lat, była w drodze do szkoły. Mijała dobrze znane jej budynki i uliczki. Po dwudziestominutowym marszu zatrzymała się. Stanęła przed ogrodzeniem podstawówki. Obserwowała jak inne dzieci radośnie biegną ze swoimi znajomymi na zajęcia, a ona zawsze samotnie przychodziła i wychodziła. Westchnęła. Tak bardzo chciała być w innym miejscu, może tam by miała swoją paczkę znajomych. Weszła na teren szkoły, następnie swoje kroki skierowała do szatni. Przebrała buty i zdjęła kurtkę. Udała się do klasy w której miała odbyć się lekcja. Po drodze różne dzieci śmiały się z niej i ją obrażały, ale ona nic sobie z tego nie robiła. Na zewnątrz nie dała po sobie nic poznać, w środku za to chciało się jej płakać. Dlaczego muszą ją tak prześladować?
                     Spojrzała przed siebie. Pod salą już się zgromadziła większość jej klasy. Uśmiechnęła się smętnie do paru osób i oparła się o ścianę. Nagle ktoś ją popchnął, a ona uderzyła łokciem o parapet. 
- Posuń się, porządni ludzie chcą się oprzeć. 
Usłyszała pełen jadu głos jednej z dziewczyn, ze swojej klasy. Zaczęła myśleć o czymś przyjemnym byleby wyłączyć się i nie słyszeć jak na nią urągają. Ten dzień widać nie zapowiadał się przyjemnie. Do jej świadomości przedarł się dźwięk dzwonka, po czym weszli do klasy. Zajęła trzecią ławkę, jej miejsce przy oknie już na nią czekało. Ta sama dziewczyna, która ją popchnęła teraz zrzuciła jej plecak z ławki i zajęła jej miejsce. 
- Ja tu siedziałam.- odezwała się po raz pierwszy prześladowana dziewczyna. Miała ładny, melodyjny głos. 
- Ale już nie siedzisz. - tamta uśmiechała się wrednie. 
Brązowowłosa nie była osobą, która wdaje się w kłótnie. Usiadła więc w ostatniej ławce, rozpakowała się i na ostatniej stronie podręcznika zaczęła coś rysować. Nauczycielka zaczęła sprawdzać listę obecności. Wyczytała jej imię i nazwisko. 
 - Jestem.- Odpowiedziała i spojrzała na nauczycielkę, po chwili wróciła do przerwanej czynności.
 ---
                   Lekcje, lata w podstawówce mijały ale niezmienne było to, że na każdym kroku ją wyzywano. Wreszcie gimnazjum. Cieszyła się, że może się coś zmieni. Lecz nadzieja prysła, kiedy poznała osoby, które mają być w jej klasie. Miała znaleźć się w klasie z osobami, które ją prześladowały w podstawówce. Trzy lata w gimnazjum były dla niej piekłem na ziemi. Była kopana, szarpana, wyzywana od mutantów i dziwolągów. Nikt - nauczyciele, jej rodzice nie wiedzieli o niczym. Traciła wiarę w ludzi. Zamykała się w sobie z każdym dniem, miesiącem. Lecz nagle przyszedł wiatr odnowy. Liceum specjalnie wybrała takie, do którego nikt z jej prześladowców się nie wybierał. Nowy grunt, została zaakceptowana przez swoją klasę. Zlepek różnych osób i ona. Lecz dziesięć lat poniżania odcisnęło na niej piętno. Na jej twarzy widoczny był uśmiech, przez cały czas, jednak było to sztuczne. Nauczyła się kłamać, co było dobre. Liceum minęło jej zdecydowanie za szybko. Od razu po skończonej szkole poszła do pracy, musiała zarobić na bilet lotniczy do Toronto. Kiedy już tam była, zamieszkała kontem u swojej ciotki. Przeszła u niej kurs fotograficzny. Po dwóch latach wyjechała do Nowego Yorku. W tygodniu pracowała jako barmanka, a w weekendy zarabiała jako fotograf.
                     Odżyła w kraju za wielką wodą. Wreszcie tam uporała się z nadwagą i odnalazła spokój. Jedno wciąż nie dawało jej spokoju, nie dostała odpowiedzi na jedno, szczególne pytanie, nie spodziewa się jednak że pozna odpowiedź już niebawem.


Czy jest coś w co warto wierzyć?