środa, 23 września 2015

Akt I Scena II" Fotografia"

 Nie betowany.

Jeżeli czytacie, to miło by było jak by ktoś skomentował. 
 
Rozdział dedykuję Dagmarze i Adrianowi.

 Nowy Jork, 15 sierpnia 2014 roku (piątek)

Tego dnia Nicole była ubrana w długą zielono-złotą suknię, przez ramię miała przewieszoną torbę w której spoczywał aparat fotograficzny. Wysiadła z taksówki przed Stark Tower. Dziś miała zrobić sesję Avengersom. Od pół roku pracowała w magazynie dla kobiet. Nie mogła narzekać, ale już swoje CV wysłała do New York Times. Poprawiła włosy by zasłonić mały tatuaż na karku przedstawiający runę Hagal,  a tatuaż przedstawiający trzy gwiazdy ułożone w literze "L", który znajdował się lewym nadgarstku zasłoniła dużą złotą bransoletą. Otworzono jej drzwi i podeszła do recepcjonistki. Trudno było nie uznać, że była piękna. Założyła by się o swój aparat, że każdą osobę wybierał Tony Stark i to równie dokładnie jak tworzył swoje zbroje. 
- Witaj Mirando.- Nicole przywitała się uprzejmie, czytając imię z identyfikatora.- Pan Stark jak  również reszta, Mścicieli oczekują mnie. Mogłabyś zapowiedzieć moje przyjście, choć i tak wiem, że właściciel tej wierzy nas obserwuje. A i gdzie mam się udać? 
Przyjrzała się uważnie dziewczynie i uśmiechnęła się delikatnie, zauważyła kawałek tatuażu na szyi, który zasłoniła apaszką.
- Proszę iść do windy i wjechać na samą górę. - Nachyliła się nad recepcją i powiedziała szeptem.- Radzę obserwować piętro czwarte.
Nicole skinęła głową i odeszła w stronę wind. Po chwili czekania drzwi się rozsunęły i weszła do przeszkolonego pojazdu, który miał zabrać ją na szczyt budynku. Uważnie obserwowała mijane piętra, kiedy na czwartym, które według Mirandy miało ją zainteresować. Zobaczyła coś naprawdę zaskakującego. Agenci Tarczy prowadzili mężczyznę ubranego w wyróżniający się strój. Ów jegomość  jak spostrzegła miał kajdany. Jakby wyczuł jej wzrok na sobie i spojrzał w jej stronę. Poznała go nawet w tak krótkiej chwili. Wiedziała już, że będą musieli działać szybciej niż inne grupy. Po skończeniu pracy będzie musiała poinformować dowódcę swojego dywizjonu. Mimo, że sama była zastępcą, takiej informacji nie mgła zachować dla siebie. Kiedy winda się zatrzymała i otworzyły się drzwi. Została prawie oślepiona uśmiechem Starka. Kilka razy uczestniczyła przy wywiadach z nim i również kilka razy robiła mu sesję zdjęciową. Więc teraz mówili sobie po imieniu i mogła spokojnie się z nim droczyć.
- Tony, zmień pastę do zębów, bo ta oślepia.- zaśmiała się- Możesz się teraz równać z latarnią morską. 
Uścisnęli sobie dłonie i ruszyli w głąb korytarza.
- Przynajmniej jestem rozpoznawalny droga Nicole.-  Jeszcze bardziej pogłębił uśmiech.
- Jakbyś wcześniej nie był. A przy łapaniu ludzi i nieludzi zamiast miotać swoimi rakietkami i innymi bajerami, będziesz oślepiał blaskiem swoich zębów. - Szturchnęła go pod żebro. - Ale nie jestem tu tylko dla ciebie. Więc prowadź mnie do reszty, bo wasze fanki łakną waszych zdjęć jak powietrza.
- No to nie możemy pozwolić, by się udusiły.- Poprowadził ją do przeszklonej sali, która służyła chyba jako salon. Znajdowali się tam wszyscy. - Chcę wam przedstawić naszego dzisiejszego i jakże urokliwego gościa. Jest nią Nicole Serano.

 Nowy Jork, 17 sierpnia 2014 (niedziela)

Przeciągnęła się leniwie w łóżku. Teraz dla niej liczyło się to by się wyspać. Otworzyła swe brązowe jak płynna gorzka czekolada oczęta i rozejrzała się nimi po pokoju. Dwie ściany w kolorze butelkowej zieleni, jedna czarna, a czwartą zdobiła fototapeta przedstawiającą galaktykę. Meble w pokoju były wykonane z hebanu ze srebrnymi uchwytami, mamusia powiedziałabym, że jest ciemno jak w grobowcu (dlatego w jednej części pokoju mam burdelową czerwień i pedalski róż, a druga część to oczojebny (to słowo było w słowniku google O___o) pomarańcz). Spojrzała na szklany zegar, którego srebrne wskazówki znalazły się na dziesiątej. Wygrzebała się ze swojego dużego łoża, drapiąc się po plecach żałowała, że nie jest facetem tak to mogłaby się podrapać... tam gdzie się drapią faceci rano. Ubrała czarny szlafroczek w srebrne półksiężyce i podeszła do okna, rozsunęła ciężkie zielone zasłony. Słońce wleciało do jej pokoju jakby było wystrzelone z karabinu maszynowego. Pierwsze ją oślepiło, by po chwili na jej ustach wkradł się uśmiech. Zapowiadał się dobry dzień. Przeszła przez pokój i wyszła na korytarz w kolorze beżu z czerwonym dywanem przez całą długość holu. Swoje kroki skierowała w stronę kuchni. Włączyła ekspres do kawy. Zawsze wieczorem wsypywała do niego zmielone ziarna kawy i nalewała wody, by na rano wszystko było gotowe. Kiedy włączyła zbawienny sprzęt do ukochanego napoju kolejnym punktem w porannej drodze była łazienka. Wróciła do kuchni po blisko piętnastu minutach, z lodówki wyciągnęła wczorajsze naleśniki i odgrzała je na patelni na masełku. Jedząc i popijając kawą zjadła wszystkie oraz umyła gary. Spojrzała na zegar w kuchence była prawie jedenasta. Wróciła do pokoju i wyjęła czarną bluzkę i zielone spodnie, założyła je. Po zastanowieniu wygrzebała z szafy jeszcze czarną bluzę i zamknęła ją. Z komody zabrała aparat fotograficzny i poszła do salonu. Włączyła komputer, kiedy wreszcie się uruchomił,. Utworzyła kilka nowych folderów, do których przeniosła zdjęcia. Z szafeczki na której stał laptop wyjęła pudełko wielkości puderniczki, w którym znajdowało się drugie z plastiku, włożyła do jednego z wolnych miejsc (podobne do tego). Chciała właśnie włączyć telewizor, kiedy nagle ktoś załomotał w drzwi.
- Kogo do jasnej cholery niesie, komornik by się z pukaniem nie patyczkował.
Przeszła przez salon i stanęła przed drzwiami, zerkając przez "judasza" odetchnęła głęboko. Miała coś za kołnierzem, więc to mogła być pewna tajna agencja. Otworzyła je na całą szerokość. 
- Kamil jeżeli jeszcze raz tak zadudnisz to cie spopielę żywcem. 
Znalazła się w objęciach kuzyna, ledwo oddychając.
- A co myślałaś kochana, że kto to może być?
- Johnny Depp albo Tom Hiddleston. - wyszczerzyła się w uśmiechu. 
Chłopak się zaśmiał, a ona po chwili dołączyła do niego.
- Masz pozdrowienia od Cioci i zaprasza Cię jak oczywiście znajdziesz czas.
Przeczesała włosy dłonią.
- Zobaczymy, czy w ogóle dadzą mi urlop, ale postaram się.
- Muszę się zbierać. Ja mam normalną pracę nie tak jak ty.
Za to oberwał w ramię, zmrużyła oczy i wydała niebezpieczny pomruk. 
- Wpadnij na dłużej kiedyś, a nie na pięć minut. Muszę się tobą nacieszyć.
- Wpadnę mała.
Już miała mu coś powiedzieć, kiedy ten się odwrócił i zbiegł po schodach.
- Gnida.
Zamknęła drzwi i zablokowała je. Usiadła wygodnie na kanapie czyli innymi słowy rozwaliła się na całej jej długości i wreszcie włączyła telewizor. Leciała jakaś nędzna komedia romantyczna, że prawie od razu przełączyła na inny program. Ziewnęła przeciągle i ustawiła na bajkę dla dzieci o Barbie, po piętnastu minutach spała.
~~~~
Nie miała dobrego przebudzenia, bo jak można nazwać spadnięcie z kanapy. Dzięki takim chwilą dziękowała za kupno puchatego dywanu. Zebrała się ledwo w sobie, by się podnieść. Przeciągnęła się i ziewnęła potężnie. Rozejrzała się i coś jej się wydało dziwnego w otoczeniu salonu. Powlokła się jak zombie szukający mózgu. Nagle stanęła twarzą w twarz z brunetem, którego się tu nie spodziewała.
- Jonathan...Co ty tu? I jak ty się dostałeś?- Jej mózg zaczynał powoli wraca na swoje tory. I walnęła się z otwartej dłoni w czoło.- Dostać się mogłeś, jako jeden z niewielu wiesz jak rozbroić moje zabezpieczenia.
Zaśmiał się.- Nicole wpadłem cię odwiedzić i poinformować, że dzisiaj jest zebranie w sprawie tego co widziałaś, a i będzie  dywizjon Hel z Toronto.
Jęknęła żałośnie i przeciągle.- A nie może być ten z Ottawy? Oni są przynajmniej normalni i zabawni albo ten z Bostonu? Spojrzała na mężczyznę oczami a'la kot ze Shreka.
- Nie patrz tak na mnie to jest już zdecydowane od górnie.
- Pieprzony Waszyngton, zawsze musi mieć ostatnie zdanie i nawet pierwsze.- Przeciągła się, że aż strzeliło jej coś w kręgosłupie. - Dobra idę się przebrać i możesz mnie zabrać na zlot wariatów, alkoholików i ślinotoków.
Nadal udając zombie powlokła się do swojego pokoju i otworzyła szafę, wyjęła oficjalne wdzianko. Ubranie na spotkania organizacyjne składało się  z czarnych leginsów z zielonym i złotym paskiem koło kolan, czarną bluzkę z dekoltem, który jak dl niej był za głęboki, ubrała czarne kozaki, a na to założyła czarną skórzaną kurtkę z elementami zieleni i złota. Włosy związała wysoko w kucyka, tak by była widoczna runa na karku, powinęła rękawy, by gwiazdki na nadgarstku były widoczne.Wyszła z sypialni z nową siłą, jakby wszystko zależało od ubrania. Zabrała z szafki na korytarzu torebkę i zbierając po drodze potrzebne rzeczy wrzuciła je do środka i zawiesiła sobie ją na ramieniu.
- Prowadź, ale wiedz. Po zebraniu od razu ich wyrzucam z naszej oazy i się idę upić w sztok.
Objął ją ramieniem z uśmiechem, odpowiedział.
- Oczywiście i wiem, że jak zawsze dołączy do ciebie Erick i Indii.
Zaśmiała się i wyłączyła telewizor. Zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do ciemnozielonego Mustanga GT Convertible z 1966 i wsiadła do niego. Od razu zaczęła czegoś szukać w schowku i pod siedzeniem.
- Jo. Gdzie schowałeś rezerwę, bo tam gdzie zawsze była jej nie ma?
Spojrzała na niego z błaganiem w oczach, on jedynie spojrzał na nią z politowaniem.
- Masz mieć jasny umysł, późnij się napijesz.
Dziewczyna jęknęła przeciągle i odchyliła się w siedzeniu.
- Jedź szybciej, chcę mieć to za sobą.
- Myślałem, że ja tu dowodzę Pani kapitan.
Prychnęła.- A kto mnie mianował na twojego zastępcę? Przypomnij mi, bo jakoś mi to wyleciało z pamięci.
Za te słowa dostała łokciem między żebra.
- Bo cię zdegraduję do sprzątaczki, Nicole.
Wyżej wspomniana zarechotała.
- Bo ja się na to zgodzę, a nie wiem co na to powiedziałaby reszta. Skończyły by im się darmowe ciekawostki z planów zdjęciowych i nie mogliby wchodzić jako moi asystenci. A wiesz, że kilka misji zależało od tego, że was wkręciłam na kilka dywaników.
- Zapominam, że jesteś głosem mediów.
- Odezwał się głos rządu.
Nagle jej uwagę przykuło kawałek grubszego papieru, wyciągnęła go i rozbawienie zniknęło nagle z jej twarzy. Kiedy miała szkolenie dywizjon Fenrir liczył sobie dziewięć osób, a ona miała być dziesiąta. Zdjęcie, które trzymała teraz w ręce było pierwszym zrobionym przez nią dla Armii, jak i ostatnim, które przedstawiało całą dziesiątkę.
----
Dywizjon w moim opowiadaniu liczy maksimum dwanaście osób.  Wiem trochę się różni od tego jak jest naprawdę.

A i drugie małe info.
https://www.facebook.com/Katharsis-Blake-1495222354125912/timeline/
Fanpage mojej skromniej osoby. Więc włazić, lajkować, zadawać pytania. Byleby to żyło.